schody
Czekaliśmy na nie długo.. i są - schody!
Dzisiaj jak dzieci zobaczyły zalane betonem schody, ucieszyły się chyba bardziej niż z samego faktu budowania domu. "W końcu będziemy mogły zobaczyć swoje pokoje" - to nic, że góra to jedna wielka przestrzeń, dla nich to pokoje po lewej i prawej :)
W sumie to ich radość udziela się i mi, bo można wejść normalnie to raz, a dwa to schody oraz stół w domu nadają mu klimatu.
Przygotowywanie konstrukcji schodów zajęło kilka dni. Nasz Pan Janek - schodowy magik doskonale sprostał naszym wymaganiom. Mam nadzieję, że po rozszalowaniu też będziemy zadowoleni.
Widać na stopniach moje ślady. Szef stwierdził, że cała się pobrudzę wchodząc, ale jak tu nie skorzystać z nowych schodów, mimo że dopiero zalanych :)
Oczywiście schody zalewane było jako dodatek. Najważniejsze było zalewanie wieńców oraz słupów na poddaszu.
Mąż niestety nie mógł wejść do nas na górę, bo jechał do pracy, ale zazdrościł nam widoków i kombinował jak się da, by coś zobaczyć. Widok z dołu mu nie odpowiadał, to a to wszedł na betoniarkę, a to na ziemię... ciekawski :P
Dodatkowo mamy zalany również schodek w garażu.
Dzień przez nas pozostanie zapamiętany, ponieważ każdy taki etap "betoniarkowy" jest doskonale zarchiwizowany w pamięci, natomiast Szef również zapamięta naszą budowę na długo - nie dość, że dryfix.. to przy zalaniu schodów - ups.... ale u nas to jest wszystko :) koło co prawda musiało odwiedzić wulkanizatora, ale reanimacja podjęta była szybko.
Już jutro można będzie pierwszy raz wejść na górę po wyszlifowanych schodach, natomiast Szef mówił, że pod koniec tygodnia zaczynamy działać z dachem :) Raz, dwa wymurują szczyty, rozbiorą podpory stropu, zaleją szczyty i jazda z więźbą.. A wtedy będzie się działo, jedno jest pewne - zdjęć z góry już nie będzie ;)
"Niedawno wylewaliśmy chudziaka, a tu już zaraz koniec..." - ot taka refleksja Pana Mariusza z betoniarki. Bardzo słuszna z resztą.